épilogue

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatnie dni stały pod znakiem ciągłych przemyśleń oraz pilnowania pewnego chłopaka, którego w końcu dopadły stare trupy, które przed laty zostały starannie ukryte w szafie.
Mogłabym się rozwodzić nad tym, jak bardzo zdziwiona byłam chaotycznym zachowaniem chłopaka, który zawsze imponował mi swoim spokojem i nienagannym zachowaniem. Problem w tym, że używając takich słów zwyczajnie skłamałabym. Spodziewałam się, że ze strony chłopaka nie spotka mnie nic innego, jak stres starannie zmieszany z niepokojem i poczuciem winy.
Za zamkniętymi drzwiami domu Chalameta panowała grobowa cisza. Chłopak nie odzywał się ani słowem, jedynie leżał na kanapie, patrząc się w ścianę z niemym wyrazem twarzy. Próbowałam go motywować do działania na różne sposoby, jednak żaden nie okazał się na tyle skuteczny, żeby Timothée nabrał chęci do chociażby spożycia ciepłego posiłku.
Z czasem zaczynałam się irytować, jednak wciąż nie pozostawiałam chłopaka samego sobie, z obawy, że mógłby próbować zrobić sobie jakąkolwiek krzywdę. Tym bardziej, że ciągle prześladowało mnie dziwne przeczucie, że brunet jedynie czeka na moją chwilę nieuwagi.
Przez cały ten czas nie kontaktowałam się z Olgą ani nikim innym. Zdarzały się momenty, w których w sąsiednim pokoju cicho odzywał się dzwonek, jednak ani razu nie podniosłam słuchawki, żeby sprawdzić kto to. Po prostu siedziałam na fotelu, wpatrując się czujnie w chłopaka, jedynie czasami opuszczając swoje siedzenie aby przypadkiem nie paść z wygłodzenia lub odwodnienia.
Były to dni wypełnione niepokojem, który rozszarpywał moją klatkę piersiową od środka, próbując wydostać się na światło dzienne. Usilnie utrzymywałam te negatywne emocje w środku, żeby przypadkiem nie spłoszyć chłopaka jeszcze bardziej.

— Czy Harry się odzywał? — nigdy wcześniej nie poczułam takiej euforii, słysząc czyjś głos. Gdybym była bohaterką komiksu, najpewniej w tej scenie autor dorysowałby mi iskierki w oczach.
— Nie wiem, może — ostrożnie podniosłam się i siadłam koło chłopaka. On jedynie westchnął, opierając głowę o moje ramię.
Harry w reakcji na informację o tym, co zrobił jego najlepszy przyjaciel zachował się jak rasowy histeryk. Nikt nie miał mu tego za złe, gdy wybiegł z baru, w którym się spotkaliśmy aby omówić tą trudną sytuację. Choć Timothée liczył na zupełnie inną reakcję; podobną do tej mojej. Zrozumieniem wobec Chalamet wykazała się również Olga, choć była zmuszona opuścić nas, wychodząc na rozsierdzonym Haroldem.
Timothée'go doszczętnie to złamało, tamtego dnia rozpoczął swoje milczenie.

Upewniłam się czy chłopak wytrzyma tą chwilę bez mojej asysty, po czym postanowiłam wykonać telefon, przed którym tak bardzo się wzbraniałam.
Brunetka odebrała praktycznie natychmiast, rozpoczynając rozmowę zbesztaniem mnie za milczenie. Mając to za sobą, w końcu mogłyśmy się skupić na faktycznej przyczynie naszej rozmowy.

   — Harry zachowuje się normalnie — usłyszałam po drugiej stronie. — Może pomijając wyzywanie Timothée'go od zdrajców i kłamców.
   — Chyba trzeba będzie mu dać trochę czasu, żeby to przetrawił — westchnęłam. — Szkoda jedynie, że nie wiem czy on da radę czekać. — mimowolnie popatrzyłam się w kierunku pokoju, w którym zostawiłam bruneta samego, mimo że Olga z oczywistych powodów nie mogła tego gestu zobaczyć.
   — Spróbuj go czymś zająć, ja postaram się wyperswadować na Harrym chęć do spokojnej rozmowy.
   — Powodzenia życzę — zaśmiałam się gorzko.  Obydwie wiedziałyśmy, że ten „plan" jest z góry skazany na przegraną. Jednym z największych minusów Harolda była jego nieugiętość. W wielu sytuacjach pokazywał swoją gorszą stronę. Nie ulegało wątpliwościom, że tym razem nie zachowa się inaczej.
   Rozłączyłam się i poszłam do Timothée'go. Chłopak siedział skulony pod kocem na kanapie. Zaproponowałam mu wspólne oglądanie filmu i choć niechęć była wyczuwalna z odległości kilkuset mil, zgodził się. Poczułam odrobinę ulgi, gdy podczas seansu chwycił on moją dłoń i splótł nasze palce.

          ——————————————————

   Mijały kolejne dni, nie, tygodnie, a nasza sytuacja niewiele się zmieniała. Naszą czwórkę łączyła teraz jedynie moja i Olgi przyjaźń. Harold uparł się, że zapomni o istnieniu kogoś takiego, jak Timothée i od tamtego momentu udaje, że nie wie o kogo chodzi, gdy tylko pojawia się temat chłopaka. Chalamet zaczął powoli wracać do normalnego życia, a ja rozpoczęłam studia.
   Choć nie byłyśmy na tym samym kierunku, chodziłyśmy do tej samej uczelni, więc codziennie widywałam Olgę na korytarzach. Często rozmawiałyśmy, przy okazji próbując wymyślić dobry sposób na pogodzenie naszych chłopców. Nigdy jednak nie udało nam się wymyślić czegoś, co faktycznie by zadziałało. Była to pierwsza sytuacja, w której Harold nie chciał odpuścić, nawet pod naciskiem próśb Olgi. 
   Skłamałabym, mówiąc, że nie było niezręcznie, jednak ponoć czas leczy rany i postanowiłyśmy to tak zostawić.

   Był to błąd, wciąż żałuję, że nie zauważyłam tego za wczasu. Chłopcy z czasem postanowili nas od siebie odciąć, ostatecznie zakończyć naszą relację. Za każdym razem gdy planowałyśmy spotkanie, wymyślali jakieś wymówki. Niejednokrotnie knuli różnorakie intrygi. Z czasem stało się to rutyną. Mdłe poranki, później kilka godzin na zajęciach, powrót do domu, rozmowy i filmy z Timothée'm. Mogłam jedynie marzyć o powrocie do tych czasów, w których choć czułam się nieustannie zagrożona, miałam ochotę do działania, która obecnie rozpłynęła się i nie wygląda na to, żeby miała zamiar powrócić.



Drugs are better, drugs are better with
Friends are better, friends are better with
Drugs are better, drugs are better with
Friends are better, friends are better with

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen4U.Pro

#kupa